"Kto czyta książki, żyje podwójnie" ~ Umberto Eco

czwartek, 19 czerwca 2014

James Dashner - "Więzień Labiryntu"

Okładka książki Więzień Labiryntu

Chciałabym ci w ten sposób powiedzieć, że gdybyś umarł, to bym cię zabiła.

Ciemność. Słyszysz tylko odgłos pędzącej windy oraz twój własny przyspieszony oddech. Nie wiesz, gdzie jesteś, nie wiesz, jak się tu znalazłeś. Nie wiesz, kim jesteś.
Tak mniej więcej rysuje się sytuacja naszego głównego bohatera na samym początku powieści. Jedynym, co pamięta jest jego własne imie - Thomas. No więc Thomas nagle znajduje się w obcym miejscu - Sferze. Ogromny kwadratowy dziedziniec otaczają ze wszystkich stron wielkie mury, a za nimi jest Labirynt. Plątanina korytarzy, z których nie ma wyjścia i w której nocą grasują Bóldożercy, okropne, śmiercionośne stwory. Brzmi zachęcająco?
Sprawy komplikują się dodatkowo, kiedy zaledwie dzień po nim tą samą windą przyjeżdża pierwsza dziewczyna - do tego czasu przysyłano jedynie chłopców - która przekazuje niepokojącą wiadomość od Stworzycieli, że teraz wszystko się zmieni.
Thomas próbuje się odnaleźć w nowej, przerażającej sytuacji. Pragnie zostać jednym ze zwiadowców, którzy dzień w dzień przemierzają korytarze w poszukiwaniu wyjścia. Czy Thomasowi uda się je odnaleźć?
Język w powieści jest bardzo prosty, potoczny, co moim zdaniem jest bardzo adekwatne do sytuacji. Sprytnym wyjściem okazało się zastąpienie wulgaryzmów ich odpowiednikami. Bądźmy szczerzy, ja nie wyobrażam sobie bandy nastolatków, którzy nie przeklinają i posługują się językiem literackim. Do tego te neologizmy niejednokrotnie wywoływały na mojej twarzy uśmiech rozbawienia.
Thomas szybko zdobył moją sympatię - jest odważny, czasami nawet za bardzo, inteligentny, i dość uprzejmy, ponadto umie zachować zimną krew.
Akcja w powieści toczy się na łeb, na szyję, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Czytałam książkę z zapartym tchem, ale nie czułam występującego czasami zmęczenia natłokiem zdarzeń.
Czytając tę powieść, trudno uniknąć skojarzeń z "GONE" - nastolatkowie zamknięci na ograniczonej przestrzeni, muszący samemu sobie ze wszystkim radzić, a także "Igrzyskami Śmierci" - chodzi tu głównie o walkę o przetrwanie w Labiryncie, odpowiedniku areny i Stwórców, kontrolujących całą sytuację i śledzących uwięzioną młodzież za pomocą kamer. Aczkolwiek nie są to skojarzenia rażące, które tworzyłyby wrażenie "zgapiania" ;)
Jedynym co mnie zirytowało były dość częste błędy wszelkiej maści, zarówno literówki, jak i interpunkcyjne. Ale bywało gorzej ;)
Druga część już czeka na półeczce na swą kolej ;) A we wrześniu na pewno pojadę na film :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz